Gdy znajdowałam się już pod drzwiami Daviny, zapukałam cicho, a po chwili usłyszałam głos młodej czarownicy mówiący, że mogę wejść.
- Cześć- powiedziałam gdy zauważyłam, że Davina siedzi w pokoju wpatrując się w ścianę. Było jej to ulubione zajęcie, więc wcale się nie zdziwiłam że to robi.
- Cześć Caroline- uśmiechnęła się. Była szczęśliwa, że ktoś do niej przyszedł. Nie mogła zrozumieć, dlaczego siedzi sama.
- Nudno ci tu, co?- spytałam.
- Tak, ale przywykłam już do tego.- Odpowiedziała. była lekko zdezorientowana i bardzo zawstydzona.
- Chyba trzeba to zmienić-zaśmiałam się, patrząc na jej reakcje. - Chodź, oprowadzę cię po mieście, pokażę ci wszystko. Pójdziemy na dyskotekę. Tu są najlepsze.
- Nie mogę wyjść. Przecież wiesz, wiedźmy dalej na mnie polują. Klaus mi nie pozwoli. - Odpowiedziała przerzucając swój wzrok na mnie.
- Przecież jesteśmy daleko od Nowego Orleanu, poproszę nawet Klausa, jak będzie trzeba -Przerwałam, bo do pokoju wszedł Kol śmiejąc się.
- Poprosisz? - Popatrzył na mnie rozbawionym wzrokiem, po czym przeniósł wzrok na Davine,
- No dobra, postawię go przed faktem dokonanym, ale to to samo, jakbym go prosiła więc nie widzę problemu - To co? - spytałam - Kol pójdzie z nami- popatrzyłam a ona potwierdził to kiwając głową- i weźmiemy też Rebekah. Zabiła by nas gdybyśmy poszli bez niej
Davina zaśmiała się, nie wiedząc co odpowiedzieć..
- Dobra, niech będzie! - Poddała się unosząc brwi do góry.
- Okay, to chyba do 19 się wyrobimy, co ?- spytałam.
Obydwoje kiwnęli głowami, po czym Davina powiedziała.
- Nie mam się w co ubrać, poza tym, nigdy nie byłam na imprezie.
- Pożyczę ci coś. Zawsze musi być ten pierwszy raz - powiedziałam - Kol, powiadom Rebekah o tym, że wychodzimy na imprezę, niech się zacznie szykować, a ty Davina chodź ze mną.
Dziewczyna sprawnie zeskoczyła z łóżka i podeszła do mnie, a Kol zniknął. Zaprowadziłam Davinę do swojego pokoju i pokazałam jej zawartość swojej szafy.
- Wybierz co chcesz. - uśmiechnęłam się - Idę załatwić ci pozwolenie .
*
- Nie- powiedział uniesionym głosem Klaus.
- Ale nie rozumiem dlaczego? - również się uniosłam.
- Caroline, wiedźmy polują na Davinę, na ciebie poluje też dużo osób. Nie możecie wyjść - odpowiedział.
- Powiedziałeś, że będziesz ją chronił, ale dasz jej też trochę wolności.
- Nie - powiedział stanowczo. Ruszył w stronę drzwi wyjściowych, ale stanęłam mu na drodze.
- Proszę cię, Klaus. - popatrzyłam na niego błagalnie - Nie rozumiesz, że wtedy może nam pomóc. Nie będę jej zastraszać tak jak ty, poza tym nic nam się nie stanie, Kol i Rebekah idą z nami.
Patrzył na mnie kręcą głową.
- Niech będzie - powiedział odpuszczając w końcu. Uśmiechnęłam się i chciałam odejść, ale zatrzymał mnie głos Klausa:
- Co czyni moich braci lepszymi ode mnie?
Po krótkim zastanowieniu znałam już odpowiedź.
- Są dla mnie mili i mnie nie okłamują.
*
- Wyglądasz super - krzyknęłam, patrząc na olśniewającą Davina wyglądała ślicznie. Miała na sobie niebieską sukienkę do połowy ud i czarne szpilki do kompletu, oraz przygotowany przeze mnie makijaż.
- Na pewno? - zapytała.
- Zaufaj mi.. - Zaśmiałam się. - Znam się na tym, możemy iść?
Davina popatrzyła na mnie i kiwnęła głową twierdząco.
Schodząc po schodach usłyszałam rozmowę Klausa ze swoim młodszym bratem.
- Będziesz ich pilnował? - zapytała hybryda .
- Na pewno będę, obiecuję. - odpowiedział.
W ten czas wraz z czarownicą zeszłyśmy już na dół. Kola wzrok zatrzymał się na Davinie, jednak po chwili zamrugał kilka razy i uśmiechnął się w moją stronę. Wydawało się to dla mnie trochę dziwne, ale nie za bardzo zawracałam sobie teraz tym głowę.
- Gdzie Rebekah? -zapytałam przerywając tą niezręczną ciszę.
- Czeka już w aucie i jest bardzo poddenerwowana - oznajmił Kol.
- Może lepiej chodźmy już. - powiedziałam. Już prawie wyszłam z domu, gdy zatrzymał mnie Klaus.
- Caroline, możemy porozmawiać? - zapytał łagodnie.
- Śpieszy mi się - odpowiedziałam. ,, To zajmie chwilkę", powiedział w myślach i popatrzył na mnie.
- Zaraz do was dojdę - uśmiechnęłam się w stronę czarownicy - O o ci chodzi? - zapytałam pierwotnego, kiedy już zostaliśmy sami.
- Przepraszam ciebie za to, co stało się ostatnio.
- Masz na myśli jak wyrzuciłeś mnie przez okno i jak zasztyletowałeś swojego własnego brata z mojego powodu? - powiedziałam lekko już poddenerwowana. Hybryda jednak nie odezwała się, tylko dalej na mnie patrzyła swoim ciepłym wzrokiem. - Rozumiem, że żałujesz, ale nie chcę o tym teraz rozmawiać. Nie chcę zepsuć sobie imprezy, porozmawiamy później - chciałam odejść, jednak Klaus stanął przede mną łapiąc mnie za rękę.
- Powiedz przynajmniej, że mi wybaczasz - błagał.
Nie chciałam dużej być na niego zła i nie chciałam tam już stać.. Uśmiechnęłam się do niego, całując go lekko w policzek, po czym odsunęłam się i znalazłam w aucie.
*
Rebekah całą drogę zadawała mi pytania na temat Klaus.. Pogodziliście się?. Co jest po między wami?. Nie odpowiedziałam jej na ani jedno, nie miałam ochoty.
Po chwili znajdowaliśmy się już pod dyskoteką i głupie pytania się skończyły. Uśmiechnęłam się nie patrząc na nikogo i skierowałam się w stronę muzyki dochodzącej ze środka budynku w którym znajdowała się dyskoteka.
- Dowodziki- Powiedział bramkarz, psując moje szczęście.
- Wpuścisz nas u nie będziesz o nic pytał. - Popatrzyłam w jego oczy. Miałam dowód, Rebekah i Kol, pewnie też, ale gorzej z Daviną.
- Wpuszczę was i nie będę o nic pytał. - Odpowiedział otwierając nam przejście. Zaśmiałam się pchając do środka Davine. W środku było multum ludzi mimo młodej godziny.
- Zapoznajcie się z tym, a ja pójdę po drinki. - Rozglądnęłam się. - Rebekah ?
- Dla mnie tęczówkę z wódą.
- Okay.. Kol?/
- Dużą wódkę z Colą.
- Davina ?- Zwróciłam się w jej strone,... Była lekko zamieszana.
- Dla mnie nic. - Po chwili odpowiedziała.
- Daj spokój.. - Zaśmiałam się. - Jest impreza, jest picie.. Polecam Ci wódkę z colą i sokiem owocowym.. co ty na to ?
Pomachała twierdząco głową, nie chcąc już się ze mną sprzeczać.
- Zaraz wracam. - Skierowałam się w stronę baru zostawiając ich samych w niezręcznej sytuacji.- Poproszę tęczówkę z wódka i wódkę z Colą i dwa razy wódkę z cola i sokiem owocowym. - Uśmiechnęłam się.
- Dowodzik proszę. - Powiedział barman szczerząc się do mnie.
Bez hipnotyzowania już podałam mu dowód z uśmiechem. Przeglądnął, oddał i poszedł robić drinki. Usiadłam lekko znudzona przy barze, szukając wzrokiem pierwotnych albo Daviny. Po chwili wypatrzyłam Rebekah, która tańczyła nie z jednym kolesiem, ale z 3... Typowa ona, pomyślałam śmiejąc się. Zerknęłam na Davine która razem z Kolem siedziała na fotelu w ciszy. Znowu zaczęłam się śmiać... Zachowywali się jak dzieci, chociaż Davine rozumiem, ale Kol ??
- Proszę.. - Powiedział barman.. Popatrzyłam na niego, potem na drinki.. Zapłaciłam mu i podeszłam do stolika gdzie oni siedzieli..
- Oto wasz drinki. - Uśmiechnęłam się - Gdzie ta Rebekah ?
- Tu jestem. - Usłyszałam głos pierwotnej za sobą.. Zabrała tęczówkę i popatrzyła na mnie.
- No to za szczęście. - Powiedziałam.
- Za szczęście - Powtórzyli.
*
Zabawa była fajna i przyjemna. Jednakże dla mnie nie było idealnie. Davina tańczyła z Kolem, Rebekah z jakimś facetem, a ja tak na prawdę nie tańczyłam sama, ale nie mogłam przestać myśleć, o Klausie.
- Wiecie co ?- Powiedziałam. - Nie dobrze mi.. - Podeszłam w stronę Kola. - Wracam do domu.
- Odprowadzić cię ?- spytał pierwotny.. Chciałam, żeby mnie odprowadził, ale za dobrze bawił się z Daviną, nie mogłam tego popsuć.
- Poradzę sobie. - Posłałam mu uśmiech. Pożegnałam się z nimi i wyszłam.
Byłam pijana, nawet bardzo jak na wampira, ale w dalszym ciągu kontaktowałam bez problemu, dlatego skierowałam się w stronę domu... oby nie było Elijah, pomyślałam.
Po chwili byłam już pod domem, a połowa alkoholu ze mnie spłynęła Światło paliło się tylko w salonie. Weszłam po woli i zastałam Klausa siedzącego i malującego coś ze szklanką Burbona.
- Jest Elijah ?- zapytałam przerywając niezręczną cisze
- Nie ma, wyjechał gdzieś.. - Odpowiedział.
Odwróciłam się kierując się chwiejnym krokiem na schody.
- Caroline. - Odwróciłam się. - Powiedź mi czy między nami jest w porządku.
Popatrzyłam na niego, po czym znajdowałam się już przy nim, całując go gwałtownie. Nie myślałam o niczym, liczyło się tu i teraz.. Był zaskoczony.. Oddał pocałunek, ale po chwili mnie odsunął.
- Jesteś pijana. Jutro będzie żałowała. - Powiedział patrząc na moją reakcję.
- Nie jestem pijana. Wiem co robię i czego pragnę.
On popatrzył na mnie nie rozumiejąc do końca co właśnie powiedziałam.. Ja też tego nie rozumiałam, ale po chwili wszystko stało się tak szybko.. Byliśmy już w jego sypialni... Ciuchy leżały obok, całkowicie się w sobie zatraciliśmy..
--------------------------------------------------------------
Taaadaaam..
Mam nadzieję, że nie zawiodłam no i jest KLAROLINE..
Następny za tydzień.
niedziela, 30 listopada 2014
niedziela, 23 listopada 2014
Rozdział 28 {Trudna decyzja.}
Po dobrze udanym dniu wraz z Rebekah postanowiłyśmy wrócić do domu i zmierzyć się z rzeczywistością. Wracanie do NIEGO za podobało mi się.
- Mam nadzieje, że znajdziemy w końcu Kol'a, chciała bym, aby był z nami.. To wszystko była moja wina.- Powiedziałam do Rebekah wchodząc do domu. Elijah siedział na jednym z krzeseł, trzymając szklaneczkę z burbonem. Popatrzyłam na zdezorientowanych pierwotnych.
- To ja pójdę do siebie. - Usłyszałam swój głos kierując się w stronę schodów, ale Elijah mnie zatrzymał.
- Caroline. Poczekaj chwilkę. - Powiedział. Odwróciłam się z wahaniem w jego stronę, próbują nie patrzeć na Klausa.
- Nie musimy jej w to mieszać. - Głos Klausa brzmiał szorstko i nieprzyjemnie.
- Myślę, że każda pomoc się przyda, Niklaus. - Elijah patrząc na brata zmienił swój ton. - Ale jeżeli nie chcesz jej w to wciągać ...
- Ale ja z chęcią wam pomogę. - Przerwałam mu. Do Klausa z początku nie dotarło to bo był niewzruszony, ale po chwili jego wyraz twarzy się zmienił. Był zły na brata i był zły na mnie.
- O co chodzi?- spytałam nie zwracając więcej na niego uwagi.
- O Mikael'a i Tyler'a - Najstarszy z pierwotnych odpowiedział szybko. - Trzeba zabić Mikael'a bo jak się dowiedziałem Tyler, został zahipnotyzowany, dlatego próbował Cię zabić.
- Więc co proponujesz?- zapytałam.
- Mam specjalne zadanie , dla ciebie i mojego brata. - Uśmiechnął się. - Będziecie śledzić Tyler'a.
- Mam tysiąc lat bracie. - Klaus od razu się odezwał. - Nie będę się bawić w kotka i myszkę.
- Ja z chęcią pomogę. - Rzekłam.
- Klaus.. Pomożesz chyba Caroline , prawda? -spytał Elijah.
- Niestety. Poszukaj kogoś innego. - Nalał sobie szklankę burbona i wypił ją do dna.
- Czyli ja zajmuję się śledzeniem Tyler'a.. Co dalej?
- Resztą zajmiemy się my. Wystarczy nam tylko to, że będziesz śledzić Tylera i dowiesz się, gdzie często przebywa. A tam na pewno będzie przebywał Mikael.
- Od kiedy zaczynamy?- spytałam.
- Od jutra. - Odpowiedział Elijah. Uśmiechnęłam się lekko, próbując nie patrzeć na hybrydę. Jednak nie udało mi się to. Klaus bacznie mnie obserwował kiedy kierowałam się do góry. Szłam wolnym krokiem, a po chwili wpadłam na genialny pomysł, przeszukam Klausa pokój z nadzieją, że znajdę coś co pomoże mi odnaleźć Kol'a. Upewniłam się, czy nie stoi nikt za mną i po cichu weszłam do pokoju Klausa.
Jak zawsze panował w nim porządek. Wszytko było na swoim miejscu... po za jedną rzeczą. Podeszłam do łóżka i nie pewnie wzięłam do ręki zeszyt. Nie wiedziałam czy powinnam go otwierać, ale ciekawość zżerała mnie od środka. Otworzyłam do patrząc na pierwszą kartkę " rok 997. Mikael jest jeszcze gorszy. Dzisiaj drugi raz mnie uderzył. Dzień dopiero się zaczął, boje się co będzie dalej" Przestraszyłam się. Powędrowałam kilka kartek dalej, ale na każdej kartce pisało mniej więcej to samo. " Jeszcze trochę, a mógłby mnie zabić. " Pamiętnik Klausa, pomyślałam. Nie powinnam była go czytać. Rzuciłam nim na łóżko, wychodzą z pokoju i zapominając po co tu przyszłam. Jednak nie udało mi się wyjść. Przede mną stał Klaus. Popatrzyłam w jego oczy. Wyobraziłam sobie wszystkie te rzeczy które opisywał, ale po chwili potrząsnęłam głową wracając do rzeczywistości.
- Co tu robisz Caroline? - był lekko zdziwiony.
- Głupio się pytasz. Szukałam czegoś, co mogło by zdradzić miejsce położenia Kol'a.- Krzyknęłam. - Zasztyletowałeś go, nie mam zamiaru teraz z tobą rozmawiać.
Jednak do niego to nie dotarło. Kiedy chciałam wyjść, złapał mnie za rękę przyciągając bliżej siebie.
- Puść mnie Klaus. - Jęknęłam. On jednak nawet nie zareagował. Jedyne co robił to wpatrywał się w moje oczy. Spuściłam głowę.
- Proszę.. -Nie dokończył
- O co?. O to, żebym Ci wybaczyła wszystko to co zrobiłeś, o to, żebym Ci wybaczyła, że trzymasz gdzieś, swojego własnego brata, zamkniętego z jakimś dziwacznym magicznym przedmiotem w sercu?- Mówiłam szybko, wyraźnie i w nerwach, ale po chwili zmieniałam swój ton na lżejszy - Nawet jeśli bym Ci wybaczyła, po chwili znowu byś robił podobne rzeczy i to ciągnęło by się w kółko, więc wybacz mi, że nie mam ochoty się w to bawić.
- Próbujesz mnie zmienić. - Powiedział cicho. - Nie zmienię się.
- Nie chodzi o to, że próbuje cię zmienić. Nie miałam takiego zamiaru, chciałam ci pokazać jakie jest życie, bez tych wszystkich strasznych rzeczy i bez myślenia tylko o sobie.
Nie odezwał się, ale ja nie mogłam pozwolić sobie na ciszę.
- Jutro się wyprowadzam. Nie chcę dłużej z tobą mieszkać. Mam tego dość. Zostaw mnie. - Wyrwałam się z jego ręki i skierowałam się do pokoju. Od razu położyłam się na łóżku starając się o niczym nie myśleć, po czym po prostu zasnęłam.
*
Obudził mnie trzask. Prawdopodobnie był to trzask drzwiami od mojego pokoju. Zerwałam się zaspana z łóżka, ale drzwi były zamknięte. Może mi się przyśniło, pomyślałam..
Przetarłam lekko oczy przypominając sobie że nie zmyłam wczorajszego makijażu. Potrząsnęłam głową i skierowałam się od razu w stronę łazienki. Po chwili jednak się zatrzymałam bo usłyszałam bardzo znany mi głos.
- A cześć... to już mi nie powiesz? - Usłyszałam. Otworzyłam szeroko oczy odwracając się na pięcie, stojąc jak wryta.
- Kol. - Krzyknęłam wpadając w jego ramiona- Jak..?
Odsunęłam się już po chwili patrząc na niego.
- Klaus.. Magiczny sztylet został wyciągnięty z mojej piersi.. Wiesz, że ... chyba nawet mnie przeprosił?- Uśmiechnął się.
- Ale dlaczego. Przecież... - zdziwiłam się...
- Ja znam powód.. - Zaśmiał się.. Walnęłam go w ramię.
- Tak się ciesze, że tu jesteś. - Znowu znalazłam się w jego ramionach.. Stałam tak dłuższą chwilkę, ale do pokoju weszła Rebekah..
- Kol.. - Uśmiechnęła się.- Klaus mi mówił, że się odnalazłeś i właśnie zastanawiałem się gdzie mógłbyś pójść.
- Tak wypuścił mnie.. - Odpłacił jej tym samym. - Jak sprawa z Daviną? - zapytał zmieniając temat siadając na moim łóżku. .... Genialne...
- Kol.. Jesteś Genialny. - Krzyknęłam wstając i patrząc na nich. - Chodźcie.
Pociągnęłam Kol'a za rękę, a zdezorientowana pierwotna ruszyła za nami. Wchodząc do salonu zastałam tylko Klausa. Nie ta osoba której szukałam, pomyślałam. Klaus popatrzył na mnie z zaciekawieniem..
- Jest Elijah?- spytałam. Mimo, że od sztyletował Kol'a byłam na niego zła, za całokształt.
- O co chodzi Caroline?- spytał głos dochodzący zza moich pleców. Stał tam Elijah uśmiechający się w stronę Kol'a po czym spojrzał na mnie.
- Skoro Klaus. - Wskazałam na niego od niechęci. - Chce szybko nad wszystkim zapanować. To może przyśpieszymy nasze działania, rzucając czar lokalizujący, przez Davine.
- Nie jestem pewny czy będzie chciała pomóc. - Odezwał się Klaus.
- Jeżeli poprosimy, może się zgodzić..
- Nawet jeżeli Davina by się zgodziła.. Co jest mało prawdopodobne, bo Klaus nie był zbyt miły - Przerwał patrząc z uśmiechem na brata. - To nie wiadomo czy czar zadziała na Mikaela.
- Warto spróbować. - Powiedziałam. - zawsze przecież można go rzucić na Tylera.
- Warto spróbować. - Powtórzył Elijah..
- Najlepiej zacznę od teraz. Porozmawiam z Daviną. - Powiedziałam idąc w stronę jej pokoju.
- Potrzebna Ci pomoc, kochana?- zapytał Klaus odstawiając szklaneczkę z trunkiem.
- Poradzę sobie. - Odpowiedziałam oschle.. Nie chciałam na niego spojrzeć, nie mogłam, więc od razu znalazłam się na schodach prowadzących do pokoju czarownicy.
----------------------------------------------------------------------
Taaaadaaaam. :).
Noo.. Więc jest..
Postaram się dodawać teraz rozdziały raz w tygodniu, ale niczego nie obiecuje ;)
- Mam nadzieje, że znajdziemy w końcu Kol'a, chciała bym, aby był z nami.. To wszystko była moja wina.- Powiedziałam do Rebekah wchodząc do domu. Elijah siedział na jednym z krzeseł, trzymając szklaneczkę z burbonem. Popatrzyłam na zdezorientowanych pierwotnych.
- To ja pójdę do siebie. - Usłyszałam swój głos kierując się w stronę schodów, ale Elijah mnie zatrzymał.
- Caroline. Poczekaj chwilkę. - Powiedział. Odwróciłam się z wahaniem w jego stronę, próbują nie patrzeć na Klausa.
- Nie musimy jej w to mieszać. - Głos Klausa brzmiał szorstko i nieprzyjemnie.
- Myślę, że każda pomoc się przyda, Niklaus. - Elijah patrząc na brata zmienił swój ton. - Ale jeżeli nie chcesz jej w to wciągać ...
- Ale ja z chęcią wam pomogę. - Przerwałam mu. Do Klausa z początku nie dotarło to bo był niewzruszony, ale po chwili jego wyraz twarzy się zmienił. Był zły na brata i był zły na mnie.
- O co chodzi?- spytałam nie zwracając więcej na niego uwagi.
- O Mikael'a i Tyler'a - Najstarszy z pierwotnych odpowiedział szybko. - Trzeba zabić Mikael'a bo jak się dowiedziałem Tyler, został zahipnotyzowany, dlatego próbował Cię zabić.
- Więc co proponujesz?- zapytałam.
- Mam specjalne zadanie , dla ciebie i mojego brata. - Uśmiechnął się. - Będziecie śledzić Tyler'a.
- Mam tysiąc lat bracie. - Klaus od razu się odezwał. - Nie będę się bawić w kotka i myszkę.
- Ja z chęcią pomogę. - Rzekłam.
- Klaus.. Pomożesz chyba Caroline , prawda? -spytał Elijah.
- Niestety. Poszukaj kogoś innego. - Nalał sobie szklankę burbona i wypił ją do dna.
- Czyli ja zajmuję się śledzeniem Tyler'a.. Co dalej?
- Resztą zajmiemy się my. Wystarczy nam tylko to, że będziesz śledzić Tylera i dowiesz się, gdzie często przebywa. A tam na pewno będzie przebywał Mikael.
- Od kiedy zaczynamy?- spytałam.
- Od jutra. - Odpowiedział Elijah. Uśmiechnęłam się lekko, próbując nie patrzeć na hybrydę. Jednak nie udało mi się to. Klaus bacznie mnie obserwował kiedy kierowałam się do góry. Szłam wolnym krokiem, a po chwili wpadłam na genialny pomysł, przeszukam Klausa pokój z nadzieją, że znajdę coś co pomoże mi odnaleźć Kol'a. Upewniłam się, czy nie stoi nikt za mną i po cichu weszłam do pokoju Klausa.
Jak zawsze panował w nim porządek. Wszytko było na swoim miejscu... po za jedną rzeczą. Podeszłam do łóżka i nie pewnie wzięłam do ręki zeszyt. Nie wiedziałam czy powinnam go otwierać, ale ciekawość zżerała mnie od środka. Otworzyłam do patrząc na pierwszą kartkę " rok 997. Mikael jest jeszcze gorszy. Dzisiaj drugi raz mnie uderzył. Dzień dopiero się zaczął, boje się co będzie dalej" Przestraszyłam się. Powędrowałam kilka kartek dalej, ale na każdej kartce pisało mniej więcej to samo. " Jeszcze trochę, a mógłby mnie zabić. " Pamiętnik Klausa, pomyślałam. Nie powinnam była go czytać. Rzuciłam nim na łóżko, wychodzą z pokoju i zapominając po co tu przyszłam. Jednak nie udało mi się wyjść. Przede mną stał Klaus. Popatrzyłam w jego oczy. Wyobraziłam sobie wszystkie te rzeczy które opisywał, ale po chwili potrząsnęłam głową wracając do rzeczywistości.
- Co tu robisz Caroline? - był lekko zdziwiony.
- Głupio się pytasz. Szukałam czegoś, co mogło by zdradzić miejsce położenia Kol'a.- Krzyknęłam. - Zasztyletowałeś go, nie mam zamiaru teraz z tobą rozmawiać.
Jednak do niego to nie dotarło. Kiedy chciałam wyjść, złapał mnie za rękę przyciągając bliżej siebie.
- Puść mnie Klaus. - Jęknęłam. On jednak nawet nie zareagował. Jedyne co robił to wpatrywał się w moje oczy. Spuściłam głowę.
- Proszę.. -Nie dokończył
- O co?. O to, żebym Ci wybaczyła wszystko to co zrobiłeś, o to, żebym Ci wybaczyła, że trzymasz gdzieś, swojego własnego brata, zamkniętego z jakimś dziwacznym magicznym przedmiotem w sercu?- Mówiłam szybko, wyraźnie i w nerwach, ale po chwili zmieniałam swój ton na lżejszy - Nawet jeśli bym Ci wybaczyła, po chwili znowu byś robił podobne rzeczy i to ciągnęło by się w kółko, więc wybacz mi, że nie mam ochoty się w to bawić.
- Próbujesz mnie zmienić. - Powiedział cicho. - Nie zmienię się.
- Nie chodzi o to, że próbuje cię zmienić. Nie miałam takiego zamiaru, chciałam ci pokazać jakie jest życie, bez tych wszystkich strasznych rzeczy i bez myślenia tylko o sobie.
Nie odezwał się, ale ja nie mogłam pozwolić sobie na ciszę.
- Jutro się wyprowadzam. Nie chcę dłużej z tobą mieszkać. Mam tego dość. Zostaw mnie. - Wyrwałam się z jego ręki i skierowałam się do pokoju. Od razu położyłam się na łóżku starając się o niczym nie myśleć, po czym po prostu zasnęłam.
*
Obudził mnie trzask. Prawdopodobnie był to trzask drzwiami od mojego pokoju. Zerwałam się zaspana z łóżka, ale drzwi były zamknięte. Może mi się przyśniło, pomyślałam..
Przetarłam lekko oczy przypominając sobie że nie zmyłam wczorajszego makijażu. Potrząsnęłam głową i skierowałam się od razu w stronę łazienki. Po chwili jednak się zatrzymałam bo usłyszałam bardzo znany mi głos.
- A cześć... to już mi nie powiesz? - Usłyszałam. Otworzyłam szeroko oczy odwracając się na pięcie, stojąc jak wryta.
- Kol. - Krzyknęłam wpadając w jego ramiona- Jak..?
Odsunęłam się już po chwili patrząc na niego.
- Klaus.. Magiczny sztylet został wyciągnięty z mojej piersi.. Wiesz, że ... chyba nawet mnie przeprosił?- Uśmiechnął się.
- Ale dlaczego. Przecież... - zdziwiłam się...
- Ja znam powód.. - Zaśmiał się.. Walnęłam go w ramię.
- Tak się ciesze, że tu jesteś. - Znowu znalazłam się w jego ramionach.. Stałam tak dłuższą chwilkę, ale do pokoju weszła Rebekah..
- Kol.. - Uśmiechnęła się.- Klaus mi mówił, że się odnalazłeś i właśnie zastanawiałem się gdzie mógłbyś pójść.
- Tak wypuścił mnie.. - Odpłacił jej tym samym. - Jak sprawa z Daviną? - zapytał zmieniając temat siadając na moim łóżku. .... Genialne...
- Kol.. Jesteś Genialny. - Krzyknęłam wstając i patrząc na nich. - Chodźcie.
Pociągnęłam Kol'a za rękę, a zdezorientowana pierwotna ruszyła za nami. Wchodząc do salonu zastałam tylko Klausa. Nie ta osoba której szukałam, pomyślałam. Klaus popatrzył na mnie z zaciekawieniem..
- Jest Elijah?- spytałam. Mimo, że od sztyletował Kol'a byłam na niego zła, za całokształt.
- O co chodzi Caroline?- spytał głos dochodzący zza moich pleców. Stał tam Elijah uśmiechający się w stronę Kol'a po czym spojrzał na mnie.
- Skoro Klaus. - Wskazałam na niego od niechęci. - Chce szybko nad wszystkim zapanować. To może przyśpieszymy nasze działania, rzucając czar lokalizujący, przez Davine.
- Nie jestem pewny czy będzie chciała pomóc. - Odezwał się Klaus.
- Jeżeli poprosimy, może się zgodzić..
- Nawet jeżeli Davina by się zgodziła.. Co jest mało prawdopodobne, bo Klaus nie był zbyt miły - Przerwał patrząc z uśmiechem na brata. - To nie wiadomo czy czar zadziała na Mikaela.
- Warto spróbować. - Powiedziałam. - zawsze przecież można go rzucić na Tylera.
- Warto spróbować. - Powtórzył Elijah..
- Najlepiej zacznę od teraz. Porozmawiam z Daviną. - Powiedziałam idąc w stronę jej pokoju.
- Potrzebna Ci pomoc, kochana?- zapytał Klaus odstawiając szklaneczkę z trunkiem.
- Poradzę sobie. - Odpowiedziałam oschle.. Nie chciałam na niego spojrzeć, nie mogłam, więc od razu znalazłam się na schodach prowadzących do pokoju czarownicy.
----------------------------------------------------------------------
Taaaadaaaam. :).
Noo.. Więc jest..
Postaram się dodawać teraz rozdziały raz w tygodniu, ale niczego nie obiecuje ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)